Menu
lifestyle

Bezprawne wykorzystanie moich projektów. Co zrobić w sytuacji, kiedy ktoś kradnie Twoją pracę?

Tak, niestety – ukradziono mi projekty. Sytuacja miała miejsce kilka dobrych tygodni temu, dlatego dzisiaj patrzę na to wszystko z dystansem, bez zbędnych emocji. Ale, kiedy dowiedziałam się o tej kradzieży to miałam ochotę napisać obszerny, rozżalony post. I dobrze, że poczekałam bo dzisiaj na spokojnie mogę Wam opisać o co chodziło i jak się sprawa zakończyła.

Ukradziono mi 2 projekty: Plakat z Chmurką i Plakat z Księżycem

Pewnego niedzielnego wieczoru koleżanka dała mi cynk – moje plakaty są wprowadzone do sprzedaży i wygląda to na kradzież. Zajrzałam na facebooka i moim oczom ukazały się moje plakaty wprowadzone do sprzedaży bez mojej wiedzy, pozwolenia, bez odpowiedniej licencji prawnej. Projekty, które są do pobrania na mavelo bezpłatnie, które można wykorzystywać w celach niekomercyjnych.

Ciśnienie podniosło mi się tak, że zasnęłam chyba o 2 w nocy. Miałam ochotę zadzwonić do tej osoby tu i teraz i zapytać, jaki prawem sprzedaje te projekty!? Pomyślałam, że zadzwonię rano. Ale sen ma to do siebie, że rano człowiek patrzy na pewne sprawy z większym dystansem, więc ułożyłam w głowie taki mini plan działania i konsekwentnie go zrealizowałam.

Sprawę uważam za zamkniętą, otrzymałam zadośćuczynienie, dlatego nie podam nazwy tej firmy. Każdemu może się podwinąć noga i nie oznacza to, że trzeba przez długie miesiące wyciągać jego brudy i źle mu życzyć. Bardzo dużo zależy od tego, jak ta druga strona zachowa się już w obliczu takiego kryzysu.

kradzież plakatów

Plakat z chmurką | Plakat z księżycem

Krok po kroku – co dokładnie zrobiłam?

Wróćmy do tego felernego, niedzielnego wieczoru. Trzeba jakoś uporządkować te moje działania, bo może ktoś z zaglądających tu osób znalazł się w podobnej sytuacji i potrzebuje konkretów. Garść emocji zostawię na koniec wpisu Podkreślam jednak, że nie mam wykształcenia prawnego i pewnie każdy przypadek wygląda nieco inaczej. Ten mój przykład to sytuacja, w której czarno na białym miałam udokumentowaną kradzież moich projektów.

  • Po tym, jak dostałam cynk od koleżanki, zrobiłam screeny z facebooka firmy XYZ, która sprzedawała moje projekty. Było to dla mnie dowodem w przypadku, gdyby sprawa trafiła do sądu.
  • Sprawdziłam firmę, która dopuściła się tego nadużycia. Nazwa firmy była taka sama jak nazwa fanpage’u na facebooku, taka sama jak adres strony internetowej. Ponadto w przypadku działalności gospodarczej w nazwie firmy musi się znajdować imię i nazwisko właściciela. W ten sposób szybko znalazłam właścicielkę małej, jednoosobowej firmy. Sprawdziłam dziewczynę na facebooku – chciałam się upewnić, czy nie jest to osoba, która np. jest w jakieś desperackiej sytuacji. To nie jest tak, że w takiej sytuacji odpuściłabym sprawę, takie rzeczy zawsze trzeba wyjaśnić, ale do każdego trzeba mieć indywidualne podejście.
  • Opublikowałam screen pokazujący tę sytuację (screen z facebooka tej firmy) – na mavelowym profilu na fb. Bardzo szybko dostałam ogromne wsparcie ♥, doping do działania, a także świadków całej sytuacji. Dużo osób przeszło na profil wspomnianej firmy i wyraziło swoje oburzenie i niezadowolenie. Ale spokojnie – nie było hejtu, nie było chamskich zachowań. Ludzie też sugerowali tej firmie, że wypadałoby przeprosić, przyznać się do błędu.
  • Po 15 minutach odkąd opublikowałam wpis na facebooku otrzymałam fachową pomoc prawną (Krzychu, Jacku – jeszcze raz przeogromnie dziękuję ♥♥♥). Zamierzałam się zgłosić ze sprawą do prawnika, ale pomoc przyszła sama
  • W poniedziałek rano ciśnienie mi spadło, a plakaty z facebooka firmy XYZ zaczęły znikać. Moja facebookowa grupa wsparcia monitorowała sytuację na profilu złodziejaszka i sugerowała, że to trochę głupie, że może warto się przyznać? Pomyślałam, że dam tej osobie tydzień na pozbieranie myśli i miałam nadzieję, że dostanę w tej sprawie jakiegoś sensownego maila.
  • W międzyczasie przygotowałam pismo. To takie pismo informujące, że wiem o sprawie, mam dowody, chciałabym w ramach zadośćuczynienia uzyskać to, to i to, a jeżeli tego nie dostanę to pójdę ze sprawą do sądu.
  • Niestety nikt się do mnie nie odezwał. Po tygodniu wysłałam maila z pismem, tego samego dnia dostałam maila z prośbą o mój numer telefonu, a następnego dnia rozmawiałam z osobą, która wzięła winę na siebie i ustaliłam szczegóły zadośćuczynienia. I w zasadzie kolejnego dnia było już po sprawie.

Co zawierało wysłane przeze mnie pismo z oczekiwaniem zadośćuczynienia?

Moje projekty zostały wprowadzone do sprzedaży i rzecz jasna miałam prawo ubiegać się o rekompensatę finansową. Jednak pismo, które napisałam miało na celu załatwienie sprawy bez konieczności chodzenia po sądach, jest to coś na zasadzie zaproponowania ugody. W ramach zadośćuczynienia wymieniłam:

  • Usunięcie moich projektów ze sprzedaży (internet + nośniki fizyczne)
  • Przyznanie się do kradzieży i przeprosiny na facebooku
  • Przelanie kwoty 500 zł na rzecz Fundacji 2 plus 4

Zaproponowana przeze mnie kwota nie jest moją stawką ani za jeden ani za dwa projekty. To kwota, którą uznałam za rozsądną – taka suma nikogo nie zrujnuje, ale jednocześnie jest to kwota, która pozwoli drugiej stronie dobrze zapamiętać tę sprawę i wyciągnąć wnioski.

Czy wszystkie punkty zadośćuczynienia zostały spełnione?

To o co drżącym głosem prosiła mnie kobieta, z którą rozmawiałam było zrezygnowanie z oficjalnych przeprosin. Nie rozmawiałam z właścicielką, a z jej koleżanką, która wzięła całą winę na siebie (chociaż uważam, że właścicielka również powinna zabrać w tej sprawie głos). Doskonale wiem, jak to jest prowadzić małą działalność, wkładać w coś wiele wysiłku, czasami po nocach. To nie była duża korporacja, a mała firemka, która nawet nie do końca wiedziała jak zachować się w tym przypadku. Absolutnie nie chcę tutaj nikogo wybielać, ale starałam się podejść do sprawy po prostu po ludzku. Poza tym jednym, wszystkie inne moje oczekiwania zostały spełnione.

Co w przypadku, gdyby na tym etapie firma XYZ odmówiła współpracy?

Wysłałabym jeszcze jedno pismo sugerujące, że nie żartuję i że naprawdę pójdę do sądu (wezwanie przedsądowe). Takie pismo warto wysłać przez kancelarię prawną, tak żeby druga strona miała większą pewność, że nie ma tu mowy o blefowaniu. Jeżeli drugie pismo nie przyniosłoby odzewu to następnym etapem byłoby zgłoszenie sprawy do sądu.

Czego domagałabym się w sądzie?

Również zadośćuczynienia.W przypadku pieniędzy tym razem byłaby to pełna kwota za 2 projekty, ponadto ze względu na okoliczności miałabym prawo do ubiegania się o trzykrotność tej kwoty. I łącznie byłaby to kwota znacznie wyższa niż wspomniane 500 zł. Dla drugiej strony byłoby to jeszcze o tyle problematyczne, że kradzież to przestępstwo, czyli dodatkowo zostałoby wszczęte postępowanie z tytułu dopuszczenia się kradzieży.

Dlaczego nie odpuściłam sprawy?

Spotkałam się z opiniami, że nie warto zawracać sobie głowę takimi rzeczami. Publikujesz coś w internecie to miej świadomość tego, że cię mogą okraść. A prawnik kosztuje, więc nie ma co walczyć o swoje prawa. SERIO – spotkałam się z takimi opiniami. Ale to nie były opinie, które ja od kogoś usłyszałam. Poszukałam trochę w internecie na temat tego, że kogoś okradli i co dalej można z tym zrobić. I bardzo często w komentarzach pojawiały się właśnie takie sugestie.

  • Oczywiście nie jestem naiwna i mam świadomość tego, że publikowane przeze mnie projekty mogą zostać wykorzystane w niewłaściwy sposób. Nie oznacza to jednak, że się na to zgadzam, bo ja jedna wiem ile czasu i serca poświęcam na te projekty. O dużo za dużo, żeby ktoś na mojej pracy zarabiał w prosty i szybki sposób.
  • Skoro moi Klienci płacą za moje grafiki to czemu miałabym dawać komuś takie gratisy? Odpuszczenie sprawy byłoby nie w porządku również wobec moich Klientów.
  • Odpuszczając sprawę dałabym wyraźny sygnał, że generalnie można brać z mavelo co popadnie i sprzedawać. Skoro jedynie trochę posmęcę na facebooku i nic z tym nie zrobię to chyba nie ma się co obawiać jakieś odpowiedzialności.
  • Uważam, że nie można zostawiać takich spraw niewyjaśnionymi. Trzeba walczyć o swoje prawa, zdobyć nowe doświadczenie i wiedzę.

Czy znajduję w całej sprawie jakieś plusy?

Jestem daleka od cieszenia się z tej sytuacji, naprawdę wolałabym, żeby nikt mnie nie okradał. Ale jeżeli taka sytuacja miała miejsce, to chciałam w niej znaleźć jakieś korzyści. I tak – jest kilka plusów!

  • Spotkałam się z dużym wsparciem ze strony czytelników, ze strony znajomych i bliskich mi osób! To było naprawdę pokrzepiające Wiem, że 99% czytelników mavelo to uczciwe osoby, które nie zrobiłyby czegoś takiego. Dlatego myśl o zaniechaniu blogowania trwała może kilka minut (a może krócej) – zbyt wielką fradję sprawia mi kontakt z Wami i tworzenie tego bloga.
  • Dowiedziałam się nowych rzeczy na temat praw autorskich, wiem więcej niż wiedziałam przed tym całym zamieszaniem. Na studiach co prawda miałam prawo autorskie, ale tak naprawdę pomoc prawnika była tutaj nieoceniona – sama nie umiałabym odnieść się do konkretnych paragrafów (a jeżeli spróbowałabym to robić na własną rękę to na pewno nie wyszłoby tak profesjonalnie)
  • Mimo tego, że internet głęboki i szeroki to mam przeświadczenie, że takie nadużycia prędzej czy później wyjdą – od czasu do czasu dostaję od czytelników sygnały, że ktoś być może narusza moje prawa autorskie i wolą się upewnić, czy np. wyrażam na coś zgodę.
  • 500 zł powędrowało na fundację, tam te pieniądze na pewno się przydadzą! Oczywiście nie gardzę pieniędzmi i 500 zł to dla mnie dużo, ale stwierdziłam, że nie mam ochoty widzieć tych pieniędzy, a można je przecież wykorzystać w dobry sposób.

Mogłabym napisać na ten temat dużo, dużo więcej, ale post jest już i tak wystarczająco długi Starałam się, żeby poruszyć to co najważniejsze. Może to nie jest wielka sprawa, wielka kradzież i nie mówimy tu o wielkich pieniądzach. Uważam jednak, że warto o tym mówić – dzięki temu zarówno twórcy, jak i osoby wykorzystujące takie pliki stają się bardziej wyczulone na aspekty prawne. Pani, z którą rozmawiałam przez telefon powiedziała, że nie wiedziała, że tak nie można. Że jeżeli projekt jest do pobrania za darmo w internecie to może z nim robić co chce. A prawda jest taka, że jeżeli nie masz licencji na sprzedaż to nie możesz takiej pracy sprzedawać. Pomijam fakt, czy mówiła mi prawdę, czy nie – chciała jednak zapłacić pełną kwotę (czyli trzykrotność wartości projektów), a kiedy zrezygnowałam z przeprosin to chciała mi wysłać prezent i podziękowała za takie załatwienie sprawy. Nie pochwalam tego co się stało, ale na każdy przypadek trzeba patrzeć indywidualnie i po ludzku.

Nie ukrywam, że poruszenie tego tematu było dla mnie trudne. Naprawdę najchętniej pisałabym tu o samych dobrych rzeczach Na koniec zachęcam Was do dyskusji – dajcie znać co myślicie o tej sprawie, a jeżeli mieliście kiedyś podobną sytuację to koniecznie dajcie znać!

44 komentarze

  • Anka Sekulska
    28 lipca 2016 at 19:20

    oj, przykro mi, że ktoś chciał zarobić na Twojej pracy. Sama często „używam” pracy blogerów, ale tylko i wyłącznie na własne potrzeby. Chyba nie pomyślałabym o sprzedaży czyjegoś dzieła, to kradzież.

    Odpowiedz
  • Olga Płaza
    28 lipca 2016 at 19:41

    Moje zdjęcia ukradła w zeszłym roku jedna restauracja, ale sprawa skończy się w sądzie, bo wezwania do zapłaty (czyli wspomniane przez Ciebie pisma pozostały bez odpowiedzi, jedynie moje zdjęcia zniknęły z profilu restauracji.
    I bardzo dobrze, że sprawę dociągnęłaś do końca, najwyższy czas, żeby przestało panować przyzwolenie na „pożyczanie” twórczości innych w Internecie i zwiększała się świadomość, że to kradzież, jak każda inna, nawet jeśli nie chodzi o rzeczy materialne.

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      30 lipca 2016 at 19:24

      Ze zdjęciami w internecie to też jest wielka samowolka. To jest wręcz chyba największy problem „pożyczania” twórczości innych osób. Mam nadzieję, że Twoją sprawę uda się rozwiązać pomyślnie!

      Odpowiedz
  • Agata (Cyk Cyk Studio)
    28 lipca 2016 at 20:20

    Przestało mnie dziwić, że małe jednoosobowe firmy robią takie rzeczy, bo byłam ostatnio na szkoleniu zorganizowanym przez firmę szkoleniową dla bezrobotnych z urzędu pracy i całe szkolenie opierało się na bezpłatnych webinarach i filmikach zamieszczanych przez blogerów… Wątpię, by pani, która je prowadziła i dostała pieniądze od pup, zapłaciła za możliwość wykorzystania czyjejś pracy. Więc jeśli taki przykład idzie dla przyszłych przedsiębiorców, to już mnie nic nie dziwi. Tylko bardzo, bardzo mocno denerwuje.

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      30 lipca 2016 at 19:26

      Szkoda, że takie rzeczy mają miejsce i że promuje się takie ścieżki na skróty Rozumiem wykorzystać fragment webinaru (za pozwoleniem autora!), jako jedną z części szkolenia, ale bez przesady, żeby na cudzej pracy budować „swój” przekaz.

      Odpowiedz
  • Ania Legenza
    28 lipca 2016 at 20:30

    Przykra sprawa i doskonale rozumiem jak mogła podnieść Ci ciśnienie. Mnie kilka podobnych sytuacji spotkało, m.in. projekt naszych ślubnych zaproszeń pojawił się w jednej firmie jako wzór do sprzedaży na moich zdjęciach. Komentarz na fb i telefon wystarczyły aby wszystko zniknęło.

    Tutaj napewno duży plus, że dało radę ustalić właściciela firmy. Kilka razy zdarzyło mi się, że ktoś skopiował mojego bloga a ustalenie właściciela domeny/strony to jakaś masakra. A Linux czy inny hosting nie może go ujawnić i niby nic z tym zrobić.

    Cieszę się, że u Ciebie skończyło się pozytywnie, choć smutno ze Panie nie chciały Cię przeprosić publicznie.

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      30 lipca 2016 at 19:31

      U Ciebie z tymi zaproszeniami to nie dość, że kradzież zdjęć to jeszcze przywłaszczenie sobie Waszego projektu, taka podwójna kradzież Mi raz (o jednym razie wiem :)) zdarzyło się, że ktoś wrzucił sobie do portfolio mój projekt, ale bardzo szybko dostałam cynk (bo osoba złożyła portfolio z cudzych prac i internauci bardzo szybko zrobili wokół tego wrzawę). Więc nawet się tym nie zajmowała, to akurat był drobiazg.
      A co do tej sytuacji to tak – łatwe zlokalizowanie osoby było zdecydowanie plusem. O ileż więcej zachodu i czasu musiałabym poświęcić gdyby to trafiło na jakiś chiński rynek, matko to by było wyzwanie.

      Odpowiedz
  • • MonotematycznaOna •
    28 lipca 2016 at 20:32

    Smutne, że człowiek musi się borykać z takimi sytuacjami. Ale podziwiam Ciebie za to, że nie dałaś się ponieść emocjom tylko na spokojnie z czystą głową podeszłaś do sprawy. I jak dla mnie załatwiłaś ją mega profesjonalnie i za to wielki szacunek. Oby już takie sytuacje się nie powtarzały. A z Twoich rad może ktoś będzie mógł skorzystać, choć oczywiście oby nie. Ale jednak to cenne wskazówki, bo nie każdy wie co dalej z tym fantem zrobić.

    Odpowiedz
  • Magda
    28 lipca 2016 at 20:34

    Fantastycznie poradziłaś sobie z… nazywając rzecz po imieniu – KRYZYSEM! Niezależnie od tego, ile nerwów to kosztowało, Twoje działania były rzeczowe i przemyślane. Choć, cwaniactwem ze strony XYZ było wysłanie na pożarcie koleżanki właścicielki. Bez jej wiedzy produkty nie mogły być wycofane ze sprzedaży i usunięte ze strony. Firma uniknęła również przeprosin a więc wyraźnej plamy na wizerunku Niestety podejrzewam, że cieszą się z zamiecenia sprawy pod dywan niskim kosztem (fundacja dostała kasę a firma i tak zarobiła coś na sprzedaży). Swoją drogą, ktoś mógłby ich czasem zmonitorować czy „nowość” w ofercie nie ma więcej wyników wyszukiwania w Google Graphics, które na przykład prowadzą do innego Twórcy.
    Najważniejsze jest jednak to, że Twój wizerunek nie tylko nie ucierpiał ale wzmocnił się niebywale. Wiele razy przekonałam się, że „karma” powraca – i ta dobra i ta zła. Powodzenia w kolejnych projektach – niech dobra energia i nieograniczona wyobraźnia będą z Tobą :))))))))))))))))))))))))))))))))))

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      30 lipca 2016 at 19:34

      Ja do nich zaglądam od czasu do czasu Ale serio, myślę, że nie powtórzą tego błędu. Ta Pani naprawdę była wystraszona (zresztą chciała mi zapłacić znacznie więcej), straty finansowe są w takim przypadku mniej straszne niż straty wizerunkowe (a co za tym by szło też finansowe) i perspektywa postępowania karnego z tytułu kradzieży.

      Odpowiedz
  • Ekstrawagancka
    28 lipca 2016 at 20:54

    Uff, dobrze, że już cała sprawa za Tobą! To jest Twoja praca, nikt nie ma prawa okradać Cię z Twojego dorobku i zamiatać to pod dywan. Wspaniałe jest również zadośćuczynienie Niewiele osób tak postępuje… Widywałam już sprawy, gdzie takie kradzieże były po prostu… zapominane. Bo szkoda czasu i zachodu. Chociaż znam i takie przypadki, co straszą sądem nawet, jak człowiek nic nie zrobił Sama walczę z taką jedną cwaniaczką Jedni chcą walczyć o nic, inni poddaję się zbyt szybko..
    Dobrze, że chociaż ta sprawa zakończyła się dobrze

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      30 lipca 2016 at 19:37

      Pomoc prawnika w takich przypadkach jest nieoceniona! Mam naprawdę dużo szczęścia, że trafiam na świetnych ludzi :)) Z pomocą specjalisty łatwo rozwiązać taki problem.
      A co do osób nadgorliwych – całe szczęście ja na nikogo takiego jeszcze nie trafiłam, w każdym razie trzymam kciuki, żeby cwaniaczka przestała cwaniakować :))

      Odpowiedz
  • Kinga Bartkowiak
    28 lipca 2016 at 21:05

    Ten post pokazuje, jak wielką masz klasę i jak dobroduszną osobą jesteś. Nie dość, że nie zażądałaś dużo większego zadośćuczynienia, to jeszcze zdecydowałaś się przekazać je na cele charytatywne. Brawo za ten gest! Szkoda, że ta druga strona nie miała w sobie tyle odwagi, żeby przeprosić publicznie. I przykre, że właścicielka nie zareagowała w należyty sposób, w końcu to też po części jej odpowiedzialność.

    Co do tego, że nie wiedziała… Obawiam się, że to może być prawda. Na studiach miałam ćwiczenia z prawa autorskiego. Dzięki temu, że siedziałam już w temacie blogów i copywritingu, miałam jakieś tam pojęcie, ale ludzie naprawdę myślą, że nie ma niczego złego w pobieraniu grafik z Google i wykorzystywania ich do własnych celów, również komercyjnych. Byłam świadkiem wielu wypowiedzi na ten temat. Aż mi uszy puchły, jak łatwo ktoś chce zarobić czyimś kosztem.

    Odpowiedz
    • Agnieszka
      28 lipca 2016 at 21:50

      Podpisuję się pod tym pierwszym akapitem Weronika, jaki świat byłby piękny, gdyby zapełniali go ludzie tacy jak Ty

      Odpowiedz
      • weronika | mavelo
        30 lipca 2016 at 19:22

        O rany, dziewczyny, ale mamy banana na twarzy
        Miałam dużo „szczęścia”, że udało mi się normalnie dogadać z tą panią. Więc i emocje inne, a cel charytatywny wydał mi się takim oczywistym wyborem, w końcu byłaby to kasa ekstra, której nie planowałam w domowym budżecie :))

        Odpowiedz
  • Mrslifestyle.pl
    28 lipca 2016 at 21:37

    Fajnie, że zajęłaś dię tym tematem i byłaß konsekwentna. Myślę, że post ważna i każdy powinien go wrzucić w ulubione, aby w razie konieczności wrócić do niego.

    Odpowiedz
  • Dotee
    28 lipca 2016 at 22:24

    Brawo za mimo wszystko pokojowe rozwiązanie tej sprawy

    Odpowiedz
  • kpirozek
    29 lipca 2016 at 14:38

    Bardzo dobrze zrobiłaś, ze nie odpuściłaś. Prawo jest po to by je stosować i w razie czego bronic swoich interesów. Cieszę się, że znalazłaś bezinteresowna pomoc prawników oraz, że udało Ci się uniknąć sądu. Naprawdę pokazałaś wielką klasę w tej sprawie

    Przy okazji bardzo Ci dziękuję za to, zę dzielisz się nami swoimi projektami. Twoje marchewkowe pudełka były hitem na urodzinach mojej córki, gdzie służyły jako favour bags

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      30 lipca 2016 at 19:38

      Dziękuję! I miło wiedzieć, że marchewy się przydały, na dniach pojawi się coś w podobnym stylu – może przyda się przy okazji kolejnej imprezy :))

      Odpowiedz
  • SuspiciousPlum
    29 lipca 2016 at 15:11

    Trzeba bezwzględnie walczyć z takimi incydentami. Prawo autorskie jest tak nieścisłe, że co poniektórzy uważają, że mogą bezkarnie i bezpłatnie wykorzystywać czyjeś prace w celach zarobkowych. Niestety też kiedyś miałam nieprzyjemną sytuację, ale nie ubiegałam się o odszkodowanie. Czasem po prostu nie chce się nic robić, bo to dużo zachodu, a jednak teraz trochę żałuję, że nic nie zrobiłam oprócz upomnienia. Niektórzy też nie są świadomi tego, że coś robią źle. I teraz przypomniało mi się, jak wiele lat temu jedna dziewczyna skopiowała mój cały szablon (z bloga na blog.pl), a przy okazji połowę moich wpisów. Młoda była, nie do końca chyba wiedziała, że to przestępstwo. Dlatego dobrze mówisz, że nie trzeba ciągnąć tej sprawy w nieskończoność, błędy każdemu się zdarzają.

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      30 lipca 2016 at 19:41

      Nawet jeżeli się dużo mówi o prawie autorskim to niektórzy po prostu nie słuchają, nie czytają. I później takie kwiatki wychodzą. Twórca nie ma obowiązku zamieszczać informacji, że np. nie można wykorzystywać pracy w celu komercyjnym – jeżeli ktoś nie ma odpowiedniej licencji to nic nie może z tą pracą zrobić. A Pani, która wykorzystała moje projekty wprost powiedziała mi, że szukała w google plakatów do wydruku i nie czytała tego wpisu, po prostu pobrała plakaty.

      Odpowiedz
  • Agnieszka Wieczorek
    29 lipca 2016 at 22:04

    Przykro, że spotkała Cię taka sytuacja, ale w pełni popieram Twoje działania. Nie ma co odpuszczać w takich sprawach. Niech ta „firma”, która dopuściła się kradzieży cieszy się, że trafiła na Ciebie i na takie łagodne potraktowanie. Zawsze mogli trafić na kogoś kto od razu poszedł by do sądu i nie zwracał uwagi na to, że to mała firma itd. Pieniążki na fundację to świetny pomysł

    Odpowiedz
  • Ulalafiufiu
    29 lipca 2016 at 22:11

    Bardzo rozsądnie podeszłaś do sprawy. Chciałabym mieć tyle dystansu na co dzień, przy dzieciach :). Dobrze, że sprawa skończyła się polubownie i nie kosztowało Cię to więcej stresu. Czy zamieszczasz gdzieś informacje o tym na jakiej zasadzie udostępniasz grafiki? Gdzie? Pytam z czystej blogerskiej ciekawości :).

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      30 lipca 2016 at 19:45

      W każdym wpisie z grafikami jest taka informacja Ale w cale nie mam obowiązku tego zamieszczać – jeżeli ktoś nie ma licencji na sprzedaż, czy na wykorzystanie komercyjne to po prostu nie może tego robić. Jak ktoś ma wątpliwości co do wykorzystania to pisze maila w tej sprawie – ja też nie jestem jakaś sztywna w tych tematach, zdarzyło się np. że Pani w bibliotece miejskiej chciała powiesić mój plakat i oczywiście nie miałam nic przeciwko. Albo Pani w gabinecie logopedycznym – też nie miałam nic przeciwko. I zawsze jest mi bardzo miło, kiedy piszą A i często później wysyłają zdjęcia co już w ogóle jest mega super :))

      Odpowiedz
  • Ania Kalemba
    30 lipca 2016 at 08:34

    Ehhhh, ludzie czasem są straszni

    Odpowiedz
  • Jola (Yolsh)
    30 lipca 2016 at 11:52

    W takich momentach, najważniejsze, nie odpuszczać i walczyć o swoje. Nie przekonuje mnie, że skoro to Internet, żadne prawa nie obowiązują. Dobrze zrobiłaś, nie olewając tej sprawy.

    Odpowiedz
  • Natalia Sławek
    31 lipca 2016 at 15:22

    Świetnie, że nie odpuściłaś! Czasem warto się zaprzeć i dowieść swego, choćby w celu… edukacji innych osób, które w wydarzeniu uczestniczyły. Brawo! I cieszę się, że udało się załatwić sprawę.

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      31 lipca 2016 at 18:55

      Dzięki! Na początku swojej ścieżki zawodowej miałam taką sytuację, że mój pracodawca nie chciał mi wypłacić ostatniej pensji. Pomógł mi wtedy znajomy mojego taty – prawnik i to mi wtedy pokazało jak dużą korzyścią jest porada u specjalisty, który jednym pismem potrafi załatwić całą sprawę Od tego czasu wiem, że nie należy odpuszczać takich tematów, bo często wbrew pozorom rozwiązanie sytuacji może być bardzo proste.

      Odpowiedz
  • Limited Sympathy
    5 sierpnia 2016 at 21:00

    Mam takie pytanko-a rozpowszechnianie Twoich projektow na innych stronach typu pinterest itp bez korzysci majatkowych byloby ok czy to w sumie tez naruszanie praw autorskich? Nie chce w przyszlosci wpasc w klopoty gdyby mi przyszlo do glowy wrzucac gdzies Twoje sliczne projekty :0

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      6 sierpnia 2016 at 13:45

      Pinterest to całkiem inna bajka – sama nawet zainstalowałam na stronie wtyczkę, żeby móc przypinać te obrazki Te prawa nie dotyczą tylko moich projektów, ale ogólnie wszystkiego co jest w internecie. Na pewno nie w porządku byłoby ściąganie grafik (zdjęć + plików do wydruku) i zamieszczanie tego u siebie zamiast odsyłanie do autora projektu. Ale odsyłanie do strony autora jest jak najbardziej ok

      Odpowiedz
  • Gosia
    6 sierpnia 2016 at 13:51

    Temat z bezprawnym wykorzystywaniem czyichś projektów jest dla mnie bardzo drażliwy, bo doświadczyłam tego już parę razy. W przypadku mojego zawodu czasami bardzo ciężko jest udowodnić, że praca jest moja. Miałam kiedyś taki przypadek, że szanowana dyrektor renomowanego liceum w Białymstoku w wywiadzie telewizyjnym pokazała swoją kuchnię twierdząc, że zaprojektowała wszystko sama (taka jestem zdolna Zosia – Samosia; mam taki zmysł artystyczny, ble, ble)!!! Aż trudno było mi uwierzyć, że kłamie jak z nut – niby taka poważana i uczciwa osoba (!!!). Pewnie wypadło jej z pamięci, że parę miesięcy wcześniej była u mnie w sprawie projektu kuchni pokazując mi projekt z jeszcze innej firmy i twierdząc, że tamten jej nie odpowiada i chce inny – nowy. Nie ma sprawy, zrobiłam nowy (już wtedy powinnam nabrać podejrzeń – klient, który „łazi” od firmy do firmy i w żadnej nic mu nie odpowiada najczęściej nie płaci i znika). Cwaniara była w 2 różnych firmach, a później przedstawiła się jako główna projektantka. Żenujące jest to, że nawet ludzie którzy powinni dawać przykład – dyrektorka liceum !!! – zdolna jest do takiej podłości i nieuczciwości. Przepraszam za przydługi komentarz, ale jak sobie przypomnę tę sytuację, to aż mnie trzęsie
    Pozdrawiam, Gosia

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      6 sierpnia 2016 at 21:37

      Gosiu, właśnie po to jest ten wpis – żeby dzielić się swoimi doświadczeniami, wiem, że wielu rzeczy nie da się opisać w dwóch zdaniach. Zwłaszcza jeżeli od środka rozszarpują nas emocje Przykro mi, że spotkała Cię taka sytuacja, też nie rozumiem osób, które potrafią sobie przywłaszczyć pracę innych. Mnie każde takie doświadczenie uczy, żeby zabezpieczać się na każdy możliwy sposób. Wiem jednak, że tak jak piszesz – nie zawsze łatwo coś udowodnić, warto jednak spróbować powalczyć o swoje, jeżeli dysponujesz czasem i energią. Trzymaj się dzielnie!

      Odpowiedz
  • olita
    11 sierpnia 2016 at 09:51

    super wpis!bardzo pomocny a odszkodowanie kt powedrowalo dla pieskow-super pomysl!

    Odpowiedz
  • Piafka
    11 sierpnia 2016 at 16:18

    Dobrze, że nie odpuściłaś! Sama właśnie przez to przechodzę, ale niestety Pan, który sprzedawał moje plakaty na razie nie specjalnie chce załatwić sprawę polubownie.. Przepisy się zmieniły nie dawno i teraz kwota wynagrodzenia to dwukrotność, a nie trzykrotność wartości projektów. Co w przypadku takich licencji i tak może uderzyć po kieszeni. Jestem zdania, że dopóki nie będą nagłaśniane sprawy o wysokich odszkodowaniach (nie oszukujmy się, 500 zł dla przedsiębiorcy to nie jest dużo), ludzie dalej będą ryzykować i kraść, a potem głupio się tłumaczyć. Aż mam ochotę czasem potrząsnąć blogerkami, które w przypadku kradzieży ich prac jedynie grzecznie proszą o usunięcie zdjęć

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      17 sierpnia 2016 at 09:42

      Przykro mi, że Ciebie też spotkała taka sytuacja Mam nadzieję, że sytuacja rozwiąże się z korzyścią dla Ciebie. Chociaż z tego co piszesz to sprawa jest jednoznaczna, bardziej kwestia determinacji. Trzymam kciuki!
      Szkoda, że przepisy się zmieniły na korzyść kradnących (!!!). Zwłaszcza, że ta trzykrotność to przecież było maksimum, zmiana zdecydowanie na gorsze

      Odpowiedz
      • Piafka
        17 sierpnia 2016 at 10:05

        Dzięki, kciuki się przydadzą, bo sprawa raczej trafi do sądu. Podobno tamte przepisy były niezgodne z konstytucją A szkoda, bo dla wielu „przedsiębiorców” takie ryzyko może być teraz całkiem opłacalne..

        Odpowiedz
  • Beata Redzimska
    12 sierpnia 2016 at 08:33

    Weronika, Ty robisz takie wspaniale kreatwne rzeczy, ze az chcialoby sie je miec. Plagiat jest nawyzsza forma uznania. Niestety tu w gre wchodza pieniadze i wtedy to nie tylko plagiat, ale i oszustwo. Ale jezeli Twoje prace sa plagiatowane, to w pewnym sensie (i tu pozytywny moral z tej sytuacji), jest to jakies wyroznienie. Pozdrawiam serdecznie Beata

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      17 sierpnia 2016 at 09:50

      Beatko, pięknie dziękuję
      W tym przypadku nie było plagiatu, ktoś ściągnął moje plakaty z bloga i je sprzedawał w formie wydrukowanej (nawet moje logo tam było!)

      Odpowiedz
  • lawyerka
    16 października 2016 at 05:44

    Gratuluje satysfakcjonującego zakończenia sprawy, ale też uniknięcia zbędnych i nadmiernych emocji. W pracy prawnika często spotykam się z tym, że ludzie niewątpliwie dochodząc słusznie swoich praw zatracają się całkowicie i bez reszty i poświęcają się, żeby drugą stronę zgnębić. Bardzo mądrze, że zrobiłaś screeny z ekranu, w razie ewentualnego sporu sądowego mogłyby służyć za dowód, chociaż w takich sytuacjach często powinno się powoływać biegłego informatyka. Dobrze, że nazwa firmy pokrywała się z nazwą fanpage’a, ułatwiło to na pewno ustalenie tej osoby w realnym świecie. Oby jak najmniej takich przypadków w przyszłości.

    Odpowiedz
  • Emi
    28 listopada 2016 at 21:02

    Trafilam tu przypadkowo i stwierdzam, ze lubie takie osoby jak Ty. Fajne jest to co robisz jestes zdolna i madra. Zostaje tu! Pozdrawiam

    Odpowiedz
  • adela
    28 grudnia 2016 at 14:44

    brawo za odwagę i asertywność! tak należy robić w takich sytuacjach a ja od siebie dodam 3 grosze, że mojemu chłopakowi ukradziono program (android) i niestety sprawa skończyła się w sądzie, trwała rok, ale była pozytywna dla niego (dla nas) także jupi! da się wrzucam link o podobnej sytuacji, był dla nas swego czasu odkrywczy jak nie wiedzieliśmy co dalje robić:

    http://www.eporady24.pl/naruszenie_praw_autorskich_kradziez_programu_komputerowego,pytania,17,57,2669.html

    Odpowiedz
    • weronika | mavelo
      28 grudnia 2016 at 15:01

      Dzięki Adela!
      Od czasu tego wpisu dostałam kilka maili z sytuacjami podobnymi, jak moja. Dlatego każde doświadczenie jest tu mile widziane
      Myślę, że dla wielu osób taki rozległy termin trwania sprawy może być zniechęcający, ale jesteście przykładem, że warto walczyć o swoje. Fajnie, że wszystko skończyło się po Waszej myśli :))

      Odpowiedz
  • Patka Stolarczyk
    17 marca 2020 at 17:19

    Moge prosic o pomoc ??? Muszę napisać pracę projekt modernizacji i to nie jest problem ,problem to ryzyko że ktoś wykorzysta moja pracę bez mojej zgody . Projekt jest pracą zaliczeniowa ma egzamin na studiach dodam . Czy jest klauzula która nie wyraża zgody na wykorzystanie mojego projektu w celach innych niż uzyskanie zaliczenia i oceny czyli dydaktycznych tak to chyba mogę określić. Prosze o pomoc jak taka pracę zabezpieczyc .

    Odpowiedz

Zostaw komentarz! Lubię czytać Wasze komentarze :)