Menu
lifestyle

Trufla. Rok po adopcji

W czerwcu minął rok od adopcji naszej suczki – Trufli.  Już na dobre zagościła w naszych sercach i jest członkiem rodziny. Trufla daje nam wiele szczęścia, śmiechu, ale też niekiedy nie jest lekko.

Przez ostatni rok wiele się pozmieniało i przyznam, że w pierwszych dniach po adopcji nasz świat stanął na głowie. Dosłownie – całe mieszkanie mieliśmy wywrócone do góry nogami

Dlaczego nasz wybór padł na Truflę?

Schronisko odwiedzaliśmy z Emilem nie raz. Od początku wiedzieliśmy, że nie chcemy rasowego psa, nie chcemy szczeniaczka. Ktoś może marzyć o szczeniaczku rasy York, nam się wymarzył średniej wielkości dorosły kundelek :) Truflę wypatrzyłam na stronie wrocławskich wolontariuszy. Była tak wystraszona na zdjęciach, że od samego patrzenia na nią ogarniał mnie smutek. 29 czerwca  2013 pojechaliśmy do schroniska i poprosiliśmy o spacer z Trufcią. Przyszła do nas taka mała, chuda i wystraszona psina. Nie chciała na nas patrzeć, nie dała się pogłaskać. Ale nie była agresywna, po prostu nieobecna. Próbowała uciec do boksów. W końcu tam był wtedy jej „dom”. Jej cała historia ograniczała się do tego, że została znaleziona na mieście. Ktoś wyrzucił 2-letnią suczkę i tyle. Mimo tego, że nie pałała do nas sympatią, nie garnęła się do głaskania, wiedzieliśmy, że ta psina wraca z nami do domu. Zapakowaliśmy Truflę do samochodu i pojechaliśmy kupić nową obróżkę, smycz, wygodne spanie i dobre jakościowo jedzenie. Zasłużyła na to. Jechała z nami do domu – 25 km od schroniska, przez całą drogę udawała, że nas nie widzi. Ale przełom nadszedł już wieczorem, kiedy nieśmiało zamerdała ogonkiem na wyciągniętą do głaskania dłoń.

trufi

Lęk separacyjny.

Czy wiecie co to takiego? W Internecie znajdziecie masę różnych opisów tej przypadłości. Może się objawiać tym, że pies piszczy podczas nieobecności właścicieli, demoluje dom, obsikuje meble. U Trufli wystąpiły wszystkie objawy. Wracaliśmy codziennie do zdemolowanego domu. Ucierpiała nasza kanapa, fotel, dywan „kurczył się” z dnia na dzień, gazety i książki fruwały w strzępach, papierowy ręcznik pokrywał podłogę niczym śnieg, płaszcz Emila poszedł do kosza… podobnie jak wiele innych przedmiotów.  Jak się później dowiedzieliśmy pies dodatkowo skomlał wniebogłosy przez cały dzień. I co zrobić z takim psem? Najwyraźniej ktoś wcześniej wpadł na pomysł „wyrzucić”. Genialnie…
Próbowaliśmy różnych opcji – zmęczyć psa długim spacerem przed wyjściem do pracy (w tym celu wstawałam o 5), kupić mu zabawki, zostawić smakowite jedzonko. Nic, totalnie nic nie działało. Dopiero przekopując się przez kolejne fora dla właścicieli czworonogów trafiłam na definicję lęku separacyjnego. Tego samego dnia umówiłam wizytę u psiego psychologa – behawiorysty. Trufli zostały przepisane tabletki – antydepresyjne oraz uspakajające. My dostaliśmy szereg wskazówek, jak z nią postępować.

Skąd bierze się lęk separacyjny?

Przypadłość nie ma nic wspólnego, z tym, że pies został wyrzucony przez ludzi. Choroba zaczyna się wcześniej i jest to pewnego rodzaju panika i depresja u psa. Kiedy szczenię zostaje zabrane zbyt wcześnie od matki (lub matka je porzuci) to istnieje obawa, że szczeniaczek nie będzie potrafił zostawać sam w domu. Naturalnym mechanizmem dla tych czworonogów jest to, że psia mama zostawia swoje dzieci na coraz dłuższe chwile, robi to stopniowo. Jeśli ten mechanizm zostanie przerwany lub nawet nie zaczęty to psie dzieci czują się porzucone. I już jako dorosłe psy bardzo boją się samotności. Skomlenie przez cały dzień do wołanie stada, gryzienie wszystkiego co się da to próba rozładowania emocji. Pies jest wtedy w amoku. Zdarza się, że psy odgryzają sobie z nerwów ogony, behawiorystka do której jeździmy opowiadała też o przypadkach, kiedy pies wydrapuję dziurę w ścianie – i drapie aż sam sobie zedrze łapy… Pokazała nam też zdjęcia pogryzionej w nerwach lodówki – przez średniej wielkości pieska. Tak jak ludzie mają swoje choroby psychiczne, tak nasi mali przyjaciele również mogą mieć zaburzenia. Niezależnie od tego czy pies jest ze schroniska czy nie. Pani Agnieszka – behawiorystka i weterynarz do której jeździmy – ma w większości pacjentów, którzy wcale ze schroniska nie pochodzą. Taka choroba może spotkać każdego psiaka.

Leczenie trwa nadal. Trufla cały czas cierpi na lęk separacyjny. W związku z tym, że nie ma nas po około 11-12 godzin w domu na żmudną pracę z psem zostaje bardzo mało czasu. Ale cały czas próbujemy, niestety Trufcia jest dosyć odporna na różne sprytne metody.  Emil zabiera ją ze sobą codziennie do pracy. Nie mamy innego wyjścia. Mamy jednak nadzieję, że w końcu coś poskutkuje. Ja po cichu marzę o niewielkim domku z ogrodem. Adoptowalibyśmy wtedy jeszcze 2 psy i w tym towarzystwie Trufla mogłaby się poczuć lepiej Czego już próbowaliśmy i co nie zadziałało (ale może podziałać u innych psów):

  • Wychodzenie z domu na kilka-kilkanaście minut, wracanie i znowu wychodzenie (tak, żeby pies umiał zostawać sam na coraz dłuższe chwile).  Opcje musieliśmy porzucić ze względu na sąsiadów – Trufla piszcz tak, że słychać ją na końcu świata
  • Pozostawianie smakołyków, żeby odwrócić uwagę
  • Tabletki antydepresyjne
  • Tabletki wyciszające
  • Obroża z feromonami imitującymi zapach psiej mamy (ponoć lepsze efekty dają feromony do kontaktu – tego musimy jeszcze spróbować)
  • Zorganizowanie kojca na dworze (tutaj ukłony w stronę cierpliwości mamy Emila)
  • Zamykane psa w klatce kennelowej
  • Zmęczenie psa długim i intensywnym spacerem
  • Kupienie zabawek, piszczałek, świńskich uszu, wędzonych kości, konga, kuli-smakuli….

Pewnie nie wszystko pamiętam, ale w każdym razie to co wymieniłam w naszym przypadku nie zadziałało.

Chora wątroba i operacje.

Schroniskowe jedzenie i życie na ulicy bardzo nadwyrężyło wrażliwą wątrobę Trufli. Psina musi spożywać karmę light i przez kilka miesięcy była leczona tabletkami. Na początku wyniki nie były optymistyczne, ale w tym temacie jest już dobrze Później Trufi miała sterylizację – całe szczęście, bo na jajniku wyrósł guzek. A później się okazało, że jeszcze ma coś nie tak z gruczołami mlekowymi i musiała mieć usunięte 2 sutki. Czeka ją jeszcze jedna taka operacja. Znowu ogolą ten mały, czarny brzuszek i rozetną na kilkanaście centymetrów Ale mam nadzieję, że to już będzie koniec tych przygód.

Zalety Trufli

truf

♥   Trufla kocha cały świat. Kocha ludzi, psy, koty – z każdym chciałaby się bawić

♥   Lubi dzieci i toleruje ich ciekawość względem nosa, uszu i ogona… ma anielską cierpliwość

♥   Nie daje mi płakać. Kiedy zanoszę się na płacz Trufla wpada w histerię. Ze względu na dobro psa przestaję płakać

♥   Kiedy wracam z pracy cieszy się jakby nie widziała mnie 10 lat. Wyszłaby z siebie z tego szczęścia bo ciężko jej okiełznać ciało

♥   To ogromny pieszczoch, dzielnie znosi miłość, którą jej okazuję ;))) (w takich chwilach Emil mówi o mnie „Elmirka” :D)

♥   Jest wspaniałą towarzyszką spacerów i nocnego biegania

♥  Potrafi tańczyć! Tę umiejętność odkryliśmy całkiem niedawno, przy okazji kiedy cieszyła się z powrotu Emila do domu (w końcu nie było go całe 5 godzin, trzeba wykonać taniec radości)

♥   Potrafi śpiewać! Tak, mój pies jest wszechstronnie utalentowany. Bardzo żałuję, że nie mam żadnego nagrania. To przychodzi spontanicznie – prawdziwa diwa

♥   Jest niczym błyskawica. Mała, ale te długie, chude łapy mają moc Bieganie przy rowerze? Nie ma problemu!

♥   To wulkan energii Ma to oczywiście swoje plusy i minusy Ale tak na nią czasami patrzę i myślę sobie, że fajnie cieszyć się z samego „bycia”

♥  Psy mają inteligencję 2-3 letniego dziecka. Kto ma psa ten wie jak wspaniałe uczucia wywołują u człowieka te czworonogi

♥  Jest usłuchana – przybiega na zawołanie, nie wejdzie na łóżko czy kanapę bez zaproszenia, jedzenie można jej wyciągać z pyska

♥  Nigdy na nas nie zawarczała, nie ugryzła, nie popatrzyła się krzywo ;)))

♥  Kiedy podje coś kotce z miski przychodzi do nas z winą wypisaną na mordzie, jakby chciała powiedzieć „ja przepraszam, nie mogłam się powstrzymać – to jedzenie z kociej miski smakuje lepiej”

♥  Razem z naszą kotką wyprawiają czasem takie rzeczy, akrobacje, że szeroki uśmiech sam ciśnie się na twarz  Np. Trufla z uporem maniaka stara się Muffince (kotce:)) wygryzać pchełki (których oczywiście nie ma:)) i starannie wylizać pyszczek.


To się rozpisałam Ale o  Trufli mogłabym napisać esej, kocham tego psa :))! Mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogli adoptować jeszcze inne psy. Chciałabym dać dom psiemu seniorowi… Szczeniaki ze schroniska znikają błyskawicznie, młode suczki schodzą jak świeże bułeczki. A starsze psy zostają tam czasem do końca swoich dni… Dużo nasłuchałam się od wolontariuszy przy okazji tego projektu i teraz chciałabym adoptować właśnie starszego psa. Jeśli ktoś z Was zastanawia się nad przygarnięciem psa czy kota, weźcie proszę pod uwagę schronisko. Zwierząt jest tam tyle…. serce pęka. A posiadanie zwierząt w domu to oczywiście obowiązek, ale i olbrzymia radość

 

PS. Ze względu na towarzyszące temu tekstowi emocje, wpis powstawał bardzo dłuuugo. I w międzyczasie do naszego stada dołączył (wyrzucony na ulicę…) 16-letni dziadziu Krecik :)!krecik (1)


 

13 komentarzy

  • Karolina
    18 lipca 2014 at 11:18

    Wspaniale, że masz takie serce do zwierzaków Wzruszył mnie początek wpisu, nigdy nie zrozumiem jak można wyrzucić zwierzaka. Przecież one też mają swoje uczucia… A Trufla jest wspaniała, dobrze trafiła

    Odpowiedz
    • Weronika
      18 lipca 2014 at 12:43

      ♥ Trufla i dziadzio Krecik pozdrawiają ciocię Karolinę A żeby wyrzucić psa to chyba trzeba mieć jakieś zaburzenia psychiczne bo to jest brak empatii.

      Odpowiedz
  • Matylda
    18 lipca 2014 at 17:22

    Też marzę o adpocji psa ze schroniska, ale myślę że to kwestia jeszcze paru lat. Z moim wziętym ze schroniska kotem Majorem początki wyglądały podobnie. Początkowa nieufność szybko została przełamana, ale zaczęły się problemy – po każdym, nawet krótkim wyjeździe zastawałam chorego i smutnego kota. Na szczęście odkąd mamy drugiego kota jest dużo lepiej, więc może i Trufli pomoże towarzystwo Krecika? Podrap oboje za uszkiem

    Odpowiedz
    • Weronika
      20 lipca 2014 at 08:46

      U mnie decyzja o adopcji psa również trwała kilka lat. Pewnego dnia stwierdziliśmy, że to ten dzień i pojechaliśmy do schronu Mam wrażenie, że odkąd jest u nas Krecik u Trufci już nastąpił malutki progres, póki co ostrożnie obserwuję. Jak widać zwierzęta lubią swoje towarzystwo, zawsze to raźniej
      Za uszkami podrapane!

      Odpowiedz
  • Elaine
    19 lipca 2014 at 21:09

    Jejku, jaka kochana psina! W przyszłości też na pewno zaadoptuję zwierzę ze schroniska. Zasługują na odrobinę miłości;)

    Odpowiedz
    • Weronika
      20 lipca 2014 at 08:53

      Jeśli ktoś się zastanawia nad przygarnięciem zwierzaka to ja zawsze będę rekomendować schronisko Oczywiście to jest kwestia indywidualna skąd i jakiego zwierzaka chcemy wziąć – ale przy tym wszystkim wspólne jest to, że zwierzak w domu to wiele radości

      Odpowiedz
  • Anna Tabak
    19 lipca 2014 at 21:13

    Ty mogłabyś pisać o Trufli bez końca, a ja mogłabym czytać uwielbiam takie historie, przywracają mi wiarę w ludzi! Bardzo podziwiam Cię za cierpliwość, bo w końcu Twoja psina potrzebuje sporo uwagi. Ja miałam kiedyś labradora, pamiętam że też demolował nam całą kuchnię, niszczył ubrania, meble, piszczał itp., ale w jego wypadku to chyba było zwykłe nudzenie się i tęsknota szczeniaka gdy zostawał sam, bo w końcu wyrósł z tego koniecznie pogłaskaj ode mnie obydwa psiaki!

    Odpowiedz
    • Weronika
      20 lipca 2014 at 08:51

      A ja się zastanawiałam czy ktoś przebrnie przez ten tekst Dziękuję Aniu! Ze zwierzakami to jest chyba tak, że człowiek się w nich szybko zakochuje i jest w stanie przełknąć różne materialne straty. W końcu to tylko rzeczy Psiaki wygłaskane – Krecik i Trufla dziękują

      Odpowiedz
  • Kasia (simplicite)
    22 lipca 2014 at 11:52

    Krecik jest cudny! Myśmy nie planowali wzięcia psa. Dwa lata temu pojechaliśmy do schroniska z zebraną karmą. A tam 4 3 miesięczne szczeniaki, podrzucone pod bramę schroniska. MM nic mi nie mówiąc po tygodniu po prostu przywiózł jednego do domu. Mieliśmy być tymczasem, ale zostaliśmy domem na stałe. Nela już pierwszej nocy straszliwie się rozchorowała. Parwowiroza. Godziny w lecznicy na pod kroplówką. I tak drugi rok mija :). Jeśli zdecydujemy się po raz kolejny, to też będzie to starsza psina.

    Odpowiedz
    • Weronika
      22 lipca 2014 at 12:33

      Czytałam historię Waszej Neli – chłonę takie opowieści jak gąbka :)) U nas z Krecikiem też wyszło spontanicznie i dodam, że połączenie młody + starszy pies sprawdza się rewelacyjnie. Pewnie dwa młode psiaki rozniosłyby nam mieszkanie, a tak jest równowaga

      Odpowiedz
  • Karina
    22 lipca 2014 at 23:14

    widać, że jest Ci szalenie wdzięczna ; )

    Odpowiedz
  • Mari
    29 lipca 2014 at 16:15

    I to o nas mówią, że mamy dużo zwierząt?
    Adoptowaliśmy naszego kota, co prawda nie ze schroniska, ale malutkiego szybko rosnącego kociaczka z ogłoszenia. Teraz to duża i zwinna kocica i rzeczywiście, ze zwierzętami jest frajda.

    Odpowiedz
  • iwona
    26 października 2015 at 14:09

    TwojaTrufla wyglada identycznie jak nasz Bruno, do tego wszystko co Niej napisalas, moglabym napisac o Bruno, tez jest schroniskowy, adoptowany zeszlego roku w Wigilie, do schroniska oddany dzien wczesniej………… serdecznie i z calego serca dziekujemy wspanialemu lekarzowi weterynari ze schroniska we Wroclawiu, za SERCE i pomoc

    Odpowiedz

Zostaw komentarz! Lubię czytać Wasze komentarze :)